niedziela, 2 grudnia 2012

Nolita- nowa restauracja Jacka Grochowiny

Pisałam już o tym jak napisać recenzję kulinarną, ale o tym kiedy można ją napisać chyba nie wspomniałam. Ile czasu trzeba odczekać od otwarcia nowego lokalu do jego oceny? Ile czasu musi upłynąć zanim będziemy mogli wydawać opinie? Rok? Pół roku? Miesiąc? Tydzień? 

A przecież sukces nowej restauracji w dużej mierze zależy właśnie od tego, ilu gości przybywa w ciągu pierwszych tygodni jej istnienia. Duża część gości zanim odwiedzi nowy lokal zasięga opinii tych, którzy już przetestowali dane miejsce na własnej skórze. 
Nowa restauracja jest niczym samochód rajdowy z kierowcą i pilotem na pokładzie. Zanim ruszymy w rajd trzeba sprawdzić, czy wszystkie części działają i są na swoim miejscu. A i tak nawet najlepsza kontrola nie pozwoli na przewidzenie tego, co przydarzy się na drodze. Nowa restauracja to nie tylko sprzęty, lokal, technologie- ale przede wszystkich zespół. Zespół, który powinien się zgrać i działać jak w zegarku. A do tego potrzeba czasu. Czy można krytykować nierozgrzaną maszynę, za to że nie daje z siebie wszystkiego? 
Do kiedy w takim razie powinien trwać taki okres przejściowy? 

Niedawno odwiedziłam restaurację Nolita, nowy koncept Jacka Grochowiny. Nazwa nawiązuje do jednej z dzielnic Manhattanu. Nolita działa od niecałych trzech tygodni. Opisując wpadki jakie przydarzyły się tam podczas mojego lunchu musiałabym być burakiem i padalcem. Postanowiłam jednak, że jeżeli się powtórzą to przy następnej wizycie opiszę je bez zastanowienia.  
W moim odczuciu jest za wcześnie, by w jakikolwiek sposób oceniać to miejsce. Mówię tutaj o krytyce wynikającej z krótkiego funkcjonowania restauracji, a nie o ewidentnych, patologicznych sytuacjach, kiedy z gościa robi się idiotę.
Jest to pewne utrudnienie dla Czytelników, gdyż zawsze lepiej czyta się opinie krytyczne niż jedynie suche streszczenie faktów. Tym razem jednak pozostanę lojalna dla przemysłu restauracyjnego.

Samo miejsce jest świeże, eleganckie ale zarazem luźne. Oceniając je z perspektywy polskiej gastronomii jest to nowość, a patrząc i odwiedzając inne restauracje europejskie jest to miejsce poprawne- tzn. wpisujące się w ogólny trend tego jak "miejskie" niewielkie restauracje powinny wyglądać. Nolita to próba kompromisu pomiędzy kuchnią smaków, a kuchnią kreacji- choć zdecydowanie bliżej jej w drugą stronę. To miejsce serwujące prostą kuchnię w wydaniu gourmet, w lokalu modnym, ale nie przesadnie eleganckim, gdzie nie obsługują nas kelnerzy w białych rękawiczkach.  
Proponowane menu jest proste (ale nie prostackie) składające się z małej ilości wyszukanych składników (małże-brzytwy, przepiórki, sarny, foie gras).

Wystrój lokalu jest jednym z lepszych z jakimi spotkałam (w Polsce). To jedno z niewielu miejsc, które może popisać się brakiem pretensjonalnych obrazów na ścianach. Alain Ducasse powiedział kiedyś zdanie, które zapadło mi w pamięć: Restauracja powinna być odzwierciedleniem społeczności w ramach której funkcjonuje. Gdyby każdy z nowych restauratorów wziął sobie to zdanie to serca, może nie byłoby w świecie gastronomii, aż tylu spektakularnych zamknięć? Restaurację powinna być w końcu mniejszym lub większym kompromisem pomiędzy oczekiwaniami gości, a ambicjami tych, którzy ją tworzą. 
Lokalizacja Nolity dość dobrze wpisuje się w te słowa. Mieści się bowiem przy  Wilczej (Warszawa, Śródmieście). To ulica położona nieco z dala od ścisłego centrum, ma w sobie niesamowitą energię- z jednej strony niedaleko mamy Ministerstwo Rolnictwa, zakład zajmujący się produkcją szczotek, słynny gastronomik na Poznańskiej, z drugiej- panoramę modnych lokali jak Tel Aviv, Tektura, Leniviec. To tworzy interesującą, mocną, miejską mieszankę. Wiem co mówię, pisząc o niezwykłej energii unoszącej się nad Wilczą, ponieważ sama tam przez pewien czas mieszkałam.  
Po cichu liczę, że znajdą się odbiorcy, którzy docenią koncept Jacka Grochowiny, ponieważ jest to jeden z szefów, którego celem jest nie tylko zmiana swojego statusu finansowego, ale także wprowadzenie podmuchu świeżości w polską gastronomię.

Amuse Bouche
Interesujący sposób podania masła do pieczywa. O ile mnie wzrok i smak nie zmylił- kostki przyprószone były kwiatem soli.
Sałatka tajska z chrupiącymi ośmiorniczkami
Razors Clums/ Małże-brzytwy z czarnym makaronem.








































































































Wybór domowych sorbetów. Podoba mi się zabieg estetyczny, kiedy to zastawa jest dopasowana do charakteru dania a nie odwrotnie.
Tarta z gorzką czekoladą. Popisowy kawałek. Z kuluarowych nowinek wiem, że Nolita przechwyciła jednego z najlepszych warszawskich cukierników. 

 
 Na drogę trufla i magdalenka opakowane w gustowne pudełko z logo. Bardzo dobry pomysł.

Czego się nie robi nowej restauracji? O ile w śmigających lokalach regularnie podśmiewam się z wystroju, obsługi, wydumanego menu albo błędów ortograficznych w karcie- na recenzję Nolity poczekam do momentu uformowania się ducha i atmosfery tego lokalu.

No właśnie, czyli... do kiedy?

PS: Na fanpage smaklicka wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja na temat tego kiedy można napisać recenzję. Polecam, bo była to gorąca i pouczająca dyskusja.









































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz